Strona:Walery Eljasz-Radzikowski - Szkice z podróży w Tatry.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kładą napowrót do fajki i wstawiają takową do żarzących węgli, a gdy się fajka rozpali, wygarnują ją, biorą na cybuszek i palą. Fajeczki te są gliniane i blaszką mosiężną okute. Można je więc bezpiecznie włożyć do ognia.
Prócz dymu rozganianego od wiatru na wszystkie strony, deszczu przeciekającego licznemi szparami w dachu a dziurami w ścianach, inne mieliśmy jeszcze rozrywki. Od czasu do czasu przychodził przemoknięty juhas, aby się trochę ogrzać przy ogniu. Woda ciekąca z niego proch w szałasie zamieniała w błoto, a słupy pary występujące przy ogniu z mokréj odzieży, wcale się nie przyczyniały do uprzyjemnienia naszego mimowolnego pobytu w szałasie pyszniańskim.
Nadeszła noc. Jak tu spać i gdzie? Najchętniéj byłbym się położył na ławeczce przymocowanéj do jednéj z ścian szałaszu, gdzie deszcz najmniéj przeciekał. Ale ławeczki te są zwykle tak wązkie, że chcący leżeć na nich musi wyciągnąć się jak struna albo umieć przenieść środek ciężkości do części ciała zwróconéj ku ścianie, aby nie spaść za każdém poruszeniem się. Na dobitkę ławeczka ta nie była tak długa, aby było można wyciągnąć się na niéj. Przytém spólność niedoli nie dozwalała żadnemu z nas szukać jakiéjkolwiek wygody przed drugim. Uradzono tedy, ażeby juhas nałamał smreczyny z gęstego smreku, zatém nie bardzo mokréj. Tę rozesłano na ziemi nieopodal ognia, na niéj rozciągnął baca świąteczną gunię swoję, pod głowę dano nam siodła, było bowiem na hali kilka koniąt. Tak przeleżeliśmy noc, więcéj udawając śpiących, aniżeli śpiąc rze-