Strona:Walery Łoziński - Zaklęty Dwór.djvu/358

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Pal djabli całą tę historją! — mruknął przez zęby.
I pożegnawszy lekkiem skinienim głowy starego klucznika, zasunął głębiej na uszy swój słomiany kapelusz i gwiżdżąc głośno puścił się spiesznym krokiem ku gościńcowi.
— Dość dziś na jednem odkryciu... — mruknął sam do siebie. — Nasza nimfa ogrodowa nie jest jedną osobą z hrabianką! ale że to szczególniejsze podobieństwo ma swoje znaczenie, swoje skutki i przyczyny et caetera omnia! za to gardłem ręczę.




XX.
Pan z panów.

Hrabia Zygmunt Żwirski niezwyczajnie rano zerwał się z łóżka. Głucha cisza panowała jeszcze w dalszych częściach pałacu, kiedy już na wpół ubrany w głębokiem zamyśleniu tam i nazad przechadzał się po swym pokoju.
W ciągu upłynionych czterech miesięcy hrabia do zdziwienia zmienił się na twarzy. Posiwiał znacznie na skroniach, czoło w liczne porysowało się fałdy, a oczy przebierały z częsta jakiś zagadkowy wyraz trwogi i niepewności.
W oficynach i na folwarkach szeptano sobie na ucho — że odkąd nieporównany Żachlewicz oddalił się z