Strona:Walery Łoziński - Zaklęty Dwór.djvu/271

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Po dzisiejszem spotkaniu w buczalskinu wygonie, przygotował się na kłopot i pomięszanie hrabianki a temsamem na kłopot i pomięszanie rodziców, którzy nie mogli przecie niewiedzieć o nocnych tajemniczych wycieczkach córki jedynej.
Zamiast tego wszystkiego zastał rodziców oziębłych obojętnych, zdziwionych widocznie jego przybyciem, a córkę jeszcze weselszą i swobodniejszą, niż zazwyczaj. Na próżno bił się zawzięcie z myślami, jak pojąć i rozwiązać tę zagadkę i od czego wreście najstosowniej rozpocząć kompanię.
— Umiałażby do tego stopnia panować nad sobą — pomyślał w duchu wlepiając bystry wzrok w piękną, jasną i pogodną twarz młodej dziewczyny.
Przypuszczenie to wydało mu się dziecinnem, niedorzecznem. Taka moc nad sobą i zręczność w udaniu nie godziła się ani z wiekiem ani z weselem usposobieniem hrabianki.
Tem niepodobniej wydawało się jeszcze, aby tajemnicę swoją umiała zachować i w obec rodziców, aby w przebraniu uciekała się pod opiekę prostego kozaka bez wiedzy i woli matki.
Goniąc w myślach za nicią Ariadny do tej szczególniejszej zagadki, w coraz większą wikłał się gmatwaninę i tem głębiej brnął w ciemność.
Eugenia spostrzegła przykre usposobienie młodzieńca i jakby chcąc naprowadzić go na tor żywszej rozmowy, zagadnęła żywo:
— Ależ nieopowiadasz nam pan nic o tych szczególniejszych wypadkach, jakie miały zajść u jego mandatarjusza.