Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
131

Wypowiedziała wyrazy wcale niepochlebne dla tej co była ich przedmiotem; ale pan Bulikowski z drugim kochankiem rozmawiali tak głośno, że Regina nie dosłyszała ich wyraźnie.
— Nie dla tego, — krzyczała jeszcze głośniej panna Alfonsa, — żeby mi o tę głupią rolę chodziło; to ogon, czysty ogon, niech go bierze kto chce. Zaręczam tylko, że jeśli ta niuńka zrobi fiasco, ja po niej grać nie myślę.
Oczy jej błyszczały taką złością, iż biedna Regina instynktownie zbliżyła się do pana Bulikowskiego, bo w nim jednym upatrywała obrońcę. On też odprowadził ją na bok i zrobił jej miejsce na ławeczce jak najdalej od grupy artystów, której centrum stanowiła obrażona primadonna, po drugiej stronie sceny.
— Niema co uważać na pannę Alfonsę — szepnął nachylając się do swej towarzyszki, — ona się odobrucha.