Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
91

straty to biedne dziecko, które zrozumieć jej nie może. Bądź dla niej dobrą!
Mówił to wzruszonym głosem. Był przyzwyczajony widzieć z blizka nieszczęście; ale to, które teraz miał przed oczami uderzało w istotę tak młodą, tak do niego nieprzyuczoną. iż budziło litość wyjątkową.
Pani Julska nie dała mu żadnej odpowiedzi. Stała ze spuszczonemi nadół powiekami.
— Czy panowie możecie obliczyć, ile życia jeszcze pozostaje choremu? — spytała.
Dwaj lekarze przez chwilę spoglądali wzajem na siebie, zdziwieni tem pytaniem. Wreszcie odezwał się znajomy:
— Tego nikt napewno nie oznaczy. Śmierć może nastąpić lada chwilę, lub też agonia trwać dosyć długo.
— Jak długo?
Widocznie zdziwienie zapytanego wzrastało; nie miał jednak żadnego powodu ukrywania przed nią istotnego stanu rzeczy.