Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/287

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
281

ale wtedy obejdziesz się także i bez błogosławieństwa.
— Matko — zawołał, zrywając się z miejsca — zapominasz, że tu idzie o moje szczęście i więcej jeszcze niż o szczęście — o honor!
Spoglądała na niego oczyma pełnemi łez.
— Odkądże to — wyrzekła z głęboką boleścią — sądzisz, że szczęście twoje przestało być mojem szczęściem?
— A więc dobrze — zawołał — nie będę mówił o szczęściu mojem. Ty widzisz je w czem innem niż ja, nie będę przeto bronił go przeciw tobie Ale gdybym nawet kochał Reginy, gdyby mi ona była zupełnie obojętną, jeszcze w obecnych okolicznościach prosta uczciwość wymaga, bym dotrzymał ubogiej zobowiązań zaciągniętych względem bogatej. Inaczej, pomyśl, co świat o tem powie?