Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/274

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
268

Pani Julska drgnęła, jakby kto dotknął niemiłosierną ręką świeżej rany.
— Wacław! — rzekła ze łzami — Wacław, mój biedny Wacław!
A potem dodała z goryczą:
— Kiedyż w podobnem położeniu zawahał się syn pomiędzy kochanką a matką? Kobiety bez serca są zręczne, wymowne, umieją korzystać z okoliczności. Zresztą tutaj sama szlachetność Wacława nie pozwalała mu zrywać małżeństwa, kiedy narzeczoną dotknęło nieszczęście, kiedy krok ten mógł być różnie tłumaczony. Świat jest taki złośliwy!
Pani Julska mówiła to z głębokiem przekonaniem, jak gdyby doznała rzeczywiście tej złośliwości.
Błękitne okulary nie myślały jej zaprzeczać i powtarzały z przekonaniem:
— Och! tak, świat jest złośliwy.
Przyjaciółki, skonstatowawszy rzecz tak ogólnie znaną, przeszły do kwestyj