Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
121

Pani Julska milczała, patrząc z pognębieniem na swego jedynaka. Jakże on był pięknym w tej chwili! Z czoła przeglądała mu ta święta duma, ta prawdziwa rycerskość, która tak przystoi młodości.
— I ty, mamo — mówił dalej Wacław — ty, tak dobra, podwójnie teraz kochać będziesz ubogą sierotę. Przysiągłem jej to w twojem imieniu, bo ona dzisiaj podwójnie potrzebuje serca. Nieprawdaż?
Słuchała go w ponurem milczeniu i czuła niepodobieństwo powiedzenia mu wręcz: „ty nie możesz już ożenić się z Reginą.“
A jednak powiedzieć to musiała.
— Nieprawdaż, mamo — powtarzał Wacław, nie mogąc doczekać się słowa z jej ust — ty ją podwójnie kochać będziesz?
Domagał się odpowiedzi z natarczywością pieszczonego dziecka, które upo-