Strona:Wacław Sieroszewski - Korea.djvu/434

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

gaczowi nawet zabójstwo ujdzie!... Nie na sumienie i prawo baczą sędziowie, lecz patrzą na ręce obwinionego!...
Sprawy sądowe były i są poniekąd jednym z głównych dochodów osławionych „muń-gäków“, dworzan ludzi wpływowych. Za pewną opłatę, zależną od ważności sprawy, zobowiązują się oni do jej obrony, wyłudzają następnie od swego patrona list polecający i zjawiają się z nim u sędziego; ten wówczas nie śmie osądzić winowajcy, co najwyżej stara się sam coś odeń otrzymać. Słowem, niczem niekrępowana samowola po dawnemu panuje od góry do dołu.
A ponieważ każdemu chodzi przedewszystkiem o dochody, stan finansowy kraju jest wprost opłakany. Ale i dwór ma się wcale nie lepiej. Wprawdzie jeden z seulskich dyplomatów rosyjskich dowodził mi, że „wcale tak źle nie jest“, że „u cesarza korejskiego kury pieniędzy nie dziobią“, że „w bieżącym jeszcze roku Jego Cesarska Mość ma zamiar upamiętnić przyjęcie przez siebie cesarskiego tytułu wspaniałym festynem, na który zostaną zaproszeni przedstawiciele wszystkich państw i nawet... podróżni, czego nie można przecie dokonać z pustą kieszenią“...
Lecz nie przekonało mię to. Nie przekonał mię również szanowny Szin-mun-giun, który twierdził, że oświetlanie pałacu elektrycznością zostało przerwane nie dlatego, że niema za nie czem płacić, lecz dlatego, że „cesarz gniewa się na nieuczciwe Towarzystwo elektryczne amerykańskie“, zaś dach na nowym budynku