Strona:Wacław Sieroszewski - Bolszewicy.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
GUŁAJ

Wo imia komunizma!... Sucza docz, ty żarty żartujesz!... Niemcy... Niemcami się wykręcasz!? Co Niemcy?... Ty nie wiesz, że my bolszewiki... My nietylko pierścionki, my skórę z ciebie ściągnąć potrafimy!...

MORSKA
(krzyżuje ręce na piersiach i mierzy go wzrokiem).

Zdejmcie. Powiedziałam już, że nie mam!

GUŁAJ
(chwilę patrzy na nią, poczem opuszcza rewolwer, obrzuca ją nowem pożądliwem spojrzeniem i szczerzy białe zęby w zwierzęcym uśmiechu).

Nu, ładno! Ty, widzę, „krasotka“! Zanim skórę z ciebie zdejmiemy... (śmieje się). He, he... to ty pójdziesz z nami... do sztabu! Tu niedaleko, za lasem, he he... Cu-kier-ni-ca!... Mccy!... (mlaska językiem).

MORSKA
(blednieje i cofa się za fotel)

Nigdzie ja stąd nie pójdę!

GUŁAJ

Żarty. Pójdziesz, wo imia światowo komunizma! Nie takie chodziły!... Hej, chłopcy: wszystkie młode baby do kupy i do... sztabu!... Dobra?... Co?.

BOLSZEWICY (chórem)

Dobra, towarzyszu! A ta gruba, stara, niech nam tymczasem ugotuje kolację. Innego z niej nie ma profitu! Wrócimy... spracowani! Ha ha!

(Wojciechowa ogląda się bezradnie na wszystkie strony, Zosia staje koło Morskiej, obok nich zjawia się z zuchwałą miną Marcinek).