Strona:Wacław Sieroszewski - Bajka o Żelaznym Wilku.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i powagą począł wyrabiać przed nosem przybłędy rozmaite sztuki rękami. Ten zamruczał i też zamachał rękami, pokazując na głowę, na żołądek, usta szeroko otwierał, kładł głowę na dłoni, chylił się ku ziemi i sztywniał, poczym znowu ożywał i prędko przebierał palcami, nawet pokazywał z palców... figę...
Wielką miały uciechę panny dworskie, śmiała się czeladź w odległości, uśmiechała się nawet Królowa.
— Najjaśniejsza Pani i Matko nasza!... On, ten obdartus, powiada, że miał dawniej dobre ubranie i był, za przeproszeniem... ładny — tłumaczył uroczyście ogrodnik. — Ale że mu, za przeproszeniem, odumarli rodzice, więc głodował... więc pasał, za przeproszeniem... świnie... ale że mu, za przeproszeniem, i świnie odumarły... więc nie miał co jeść!... Więc chodził po świecie... — tu ogrodnik roztworzył szeroko ręce, a przybłęda przytaknął mu głową. — Więc chodził po szerokim święcie, za przeproszeniem, po prośbie... Ale ludzie mówili mu: Idź do Króla, niech on ci, za przeproszeniem, da... Więc on chodził dookoła zamku, aż znalazł, za przeproszeniem, dziurę!...
— Ooo!... — zaszemrali żołnierze.
— I w tę, za przeproszeniem, dziurę... wlazł!...
Królowa dusiła się ze śmiechu i gryzła purpurowe usta, wszystkie panny podniosły fartuszki wyżej oczu, aby zakryć roześmiane buzie.
— Gdzież ta dziura jest?... — spytał Tatura posępnie.
— Ja wiem, mamo, gdzie ta dziura, ja wiem! — wyrwał się niespodzianie królewicz. — Ta dziura jest w kanale, któremi płyną z pałacu pomyje i inne rzeczy!...
Przybłęda kiwnął potakująco głową.
— Ach, co za obrzydliwość!!!
Wszyscy mimowoli zatkali nosy i odwrócili się od przybłędy.
— Cóż mam z nim zrobić!?... — szepnął wtedy do Królowej Tatura. — Według prawa, kto raz wszedł do tego zamku, już wyjść zeń nie może bez osobliwego rozkazu Jego Królewskiej Mości. W dodatku on