Strona:Wacław Sieroszewski - Bajka o Żelaznym Wilku.djvu/223

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Wilk Żelazny schował się za odrzwia chaty z żartobliwie udanym przestrachem. Jednocześnie wypadły z gęstwiny dwa czarne psy, a za niemi wynurzył się z oszczepem w ręku królewicz. Wspaniały rogacz pobekując szedł z jednej jego strony, z drugiej pomykała para zajęcy, wielki czarny odyniec podążał chrząkając z tyłu. Chmara gołębi i bażantów, spostrzegszy go, poderwała się z ziemi i okoliła mu głowę ruchomym wieńcem; kule białych królików potoczyły mu się pod stopy.
Królewna czekała, aż się brat zbliży, i namyślała się, jak mu opowiedzieć nowinę, gdy wtym psy dopadły do chaty, otoczyły ją z niespokojnym poszczekiwaniem, poczym ujadając rzuciły się nagle ku nadmorskiemu skrajowi lasu. Królewicz zatrzymał się zdziwiony.
— Co to?
Nagle w lesie zarżały konie.
— Zdrada!... Siostro, zdrada! Uciekajmy!... chodź! Czego stoisz?
Chciał się cofać, lecz już od lasu wychodzili wojownicy i zastępowali mu drogę, a z chaty wyszedł Wilk Żelazny bez hełmu, bez oręża, bez broni. Poznał go odrazu królewicz:
— To on!... — rzekł. — Zbawca nasz i wróg!... Czego on tu chce?!
Wilk Żelazny podchodził coraz bliżej, rękę wyciągał i mówił głosem łagodnym.
— Czas już wrócić, Królewiczu, do ludzi! Nie masz prawa gubić życia swego i siostry!... Poddani czekają na ciebie!
Królewna chwyciła brata za ramię, za szyję, Wilk Żelazny ujął go za rękę, zbliżyli się od lasu rycerze i wojownicy. Musiał królewicz ulec.
Wprowadzili go do chaty, posadzili na stołku i jęli opowiadać, co i jak się stało, przekładać i przepraszać.
Królewicz się chmurzył. Żal mu było wyspy. Poweselał trochę jednak, gdy mu powiedziano, że znajdzie się na statku dość miejsca, aby zabrać ukochane ptastwo i zwierzęta.
— Nie spodoba ci się u nas, to wrócisz! Pałac ci tu na wyspie wybudujemy! — pocieszał go Wilk Żelazny.