Strona:Wacław Gąsiorowski - Zginęła głupota!.pdf/225

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Co tam! Szkoda czasu. Chodźmy już. Czekają na nas z przekąską. Zmajnuje się na nic. Panowie pozwolą!
— Dziękuję bardzo! — odrzekł zimno Boszutski.
— Teraz nie czas... Kiedy indziej, pan rozumie, że musimy napisać protokół — wtrącił ostro Ryżanowski.
— Pjotokół! — podchwycił wesoło Wieszkowski. — Panowie jadcowie djodzy, przecież pjotokóly najlepiej się piszą koniakiem, słowo honoju. Ach, ile tylko komisyi pamiętam, zawsze był taki atjament, fijmy «Majtel» albo «Henesi.» No, dość tego oglądania, co?...
— Hm! Jak koledzy uważają — odezwał się z naciskiem Warowski, spoglądając znacząco na Ryżanowskiego; — sądzę, że naprawdę mamy dosyć...
— A tak, słusznie — potwierdzili jednogłośnie dwaj członkowie komisyi.
Wieszkowski zatarł ręce z ukontentowaniem.
— Przepysznie! Tak to lubię!... «Gumy» czekają, jedziemy. Śniadanko na pewno gotowe, a i czas wielki co przetjącić; mnie samemu kiszki majsza gjają, więc tedy...