Strona:Wacław Gąsiorowski - Zginęła głupota!.pdf/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Kochany prezesie, jak widzisz, przyniosłam z sobą żelazną kasetkę...
— Widzę i dziwię się, że tak swoje prześliczne rączki tyranizujesz...
— Oh, jakiś ty nieznośny! Wyświadcz mi łaskę i daj spokój wszelkim zdawkowym grzecznościom! Owóż po zerwaniu z szambelanem zostałam osamotnioną. Czekałam na twoją odpowiedź i doczekać się nie mogłam.
— Słowo honorrru... najdroższa moja stokrotko... nie mogłem...
— Znów zaczynasz! Przestań samego siebie ośmieszać! Nie chciałeś... nie mam do ciebie pretensyi, a nawet winszuję zastanowienia. Nie o to mi idzie. Nie zgłosiłeś się i nikt się zgłosić nie chciał.
— To niemożliwe!... taka piękność, żeby nie znalazła wielbiciela.
— Nie znalazła — potwierdziła energicznie Lena. — W tych warunkach postanowiłam skończyć, za przykładem moich koleżanek, na deskach scenicznych. Wiadomo ci zapewne, że dyrektor teatrzyku «Podkasanej Muzy» bardzo chętnie angażował odpadki pół-światka!
— Cóż ty wygadujesz?
— Mówię, co myślę. Zrobiłam podanie, miałam dwie próby i... odprawiono mnie z kwi-