Strona:Wacław Gąsiorowski - Zginęła głupota!.pdf/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Światowidzki zmieszał się.
— Więc... wyjechali?
— Naturalnie. Mieli tutaj siedzieć może... to byłoby dla nich za długo. Już skończone. Cała buda opieczętowana. He, he!... A pan, panie Hilary, dużo zarobiłeś na tym interesie?...
— Ja? — bąkał Światowidzki — nie wiem... choć zabezpieczyłem się właściwie.
— To bardzo dobrze. Ja zrobiłem toż samo. Przyznam się panu, nawet dołożyłem im parę groszy na drogę. Niech sobie mają. Ja czułem plajtę od dawna, mówiłem panu jeszcze dwa tygodnie temu. Panie, to szwindlarze! Ajaj! Jak oni tylko zaczęli prześcigać w filantropii wszystkie bezdzietne hrabiny, zaraz sobie powiedziałem: tu jest szwindel! Te całe dobrodziejstwo to był kawał.
— Prawdziwie się cieszę, że pan dałeś sobie radę.
— Powiem panu otwarcie, zarobiłem jeszcze. Winni byli mi trochę, dołożyłem im i mam dzisiaj pięć wspaniałych posesyi.
— Pan żartuje!
— Po co ja mam żartować? Patrz pan, nie dalej jak wczoraj był u mnie Szwarcwand i sprzedał mi je. Wprawdzie nie mam aktu rejentalnego, tylko prywatny, i mogę mieć trochę kłopo-