Strona:Wacław Gąsiorowski - Zginęła głupota!.pdf/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Figelberg mógł się rozmówić bezpośrednio. Po chwili telefon dał nowy sygnał. Do aparatu podszedł Figelberg i podał drugą słuchową tubkę Hilaremu, aby był niewidzialnym świadkiem rozmowy.
— Kto przy telefonie?
— Ja, Kuhband. Czy pan Figelberg?
— Tak, to ja. Cóż tam nowego?
— Nie wiemy, co robić. Mamy płacić trzydzieści tysięcy Silberhaara w Kielcach, niema pieniędzy. Czekać, czy odmówić wypłaty?...
— Za dziesięć minut dam panu odpowiedź.
Telefon dał sygnał na rozłączenie. Figelberg zwrócił się do Światowidzkiego:
— Słyszałeś pan? Pańskie ostatnie słowo?
Hilary, przyciśnięty do muru, wił się jak piskorz. Bał się stracić trzech kroć, a nie mógł się zdecydować na wystawienie weksli. Figelberg atakował ostatnimi argumentami:
— Panie Hilary! Przecież chyba wie pan o tem doskonale, że umowa prywatna obowiązuje na równi z rejentalną. A więc, przewidując moją złą wolę i niestawienie się u rejenta, byłby pan co najwyżej narażony na koszta kontrawencyi stemplowej. Na to zaś chyba panu wystarczy, jeżeli pan weźmie za pół miliona milion?... A zresztą dłużej nie mam ani