Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 02.djvu/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się do samej siebie. Fryna poruszyła się ociężale na kanapce.
— Więc ona doprawdy jedzie?! Może ma zaproszenie do loży cesarskiej.
Pani de Vauban wzruszyła pobłażliwie ramionami.
— Co za przypuszczenie! Musiałam się pozbyć Moszyńskiej!
Fryna spojrzała z uwielbieniem na swoją mistrzynię.
— Pepi jedzie? — dodała hrabina.
— Ach, czy ja wiem!... Wspominał coś!... Taki bywa teraz nudny!
— Widocznie sama tego chcesz! Zaniedbujesz...
— Z nim czasem tak trudno! Ale, wiesz, oswoić się nie mogę z myślą... o szambelanowej... Zapewne zostanie księżną!?...
Hrabina nic nie odrzekła na tę uwagę...
— Ja myślę, że zostanie!
— Jesteś dziecinna! Pozwól, mam jeszcze księżnę bratowę na głowie!
Hrabina orzeźwiła się nieco aromatyczną wódką, poprawiła machinalnie włosy przed zwierciadłem i wyszła do bocznych komnat, które były do niedawna przedmiotem tylu domysłów.
Tu, na samym wstępie, powitało hrabinę melancholijne zapytanie księżnej.
— Pojechali?
— Oddawna!... Jakże Marjetka?!
— Jednakowo, prosiła mnie o pozostawienie jej w samotności!... Biedne dziecko! O, ty nie uwierzysz, jak mnie to boli!...
Księżna osuszyła oczy chusteczką.
— Kochana księżno, czasem cierpienie jest całem przeznaczeniem człowieka!...