Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 02.djvu/242

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie mów tak do mnie! Nie rań! Byłeś mi zawsze druhem, bratem! Szanowałam cię, miałeś całą moją przyjaźń! Im więcej poznawałam szlachetność waćpana, tem mi ciężej było, iż stanęłam na twej drodze, że, mimo woli i wiedzy, byłam ci przekleństwem, złym duchem twego życia, twego spokoju!...
Kapitan uniósł się z wysiłkiem na posłaniu, oczy jego znów rozżarzyły się chorobliwymi płomieniami.
— Marjo! Cóż winna gwiazda, gdy blaskiem swoim pociągnie, gdy olśni, gdy duszę w zaświaty ci porwie?
— Afekt waćpanowy — mówiła drżącym głosem szambelanowa — kamieniem mi ciężył! Modliłam się, aby Stwórca albo wziął go z was, albo... we mnie odzew zbudził! Tak się modliłam! Myśl, że waćpan cierpisz przezemnie, że lata po zostawałeś przy mnie, nie będąc zrozumianym w intencji, była mi zawsze wyrzutem! Nie mogąc ci odpowiedzieć na sentyment, chciałam zdwoić siostrzane oddanie... Przekonałam się, niestety, że jeno udręczenia twoje zdwajam! Unikałam więc cię potem, — próbowałam chłodem cię zrazić, — starałam się, abyś waćpan miał jak najgorsze o mnie pojęcie, rozmyślnie odrzucałam twoje słuszne uwagi, na każdym kroku rada byłam zawieść twoje wyobrażenia, twoje mniemania, nakoniec otoczyłam się niedostępnością! Pamiętasz jak przed dwoma laty, leżałeś ranny? Sądzisz waćpan, że nie wiedziałam, jak dalece spodziewałeś się mego zakłopotania się twem zdrowiem, mego przybycia? Przypuszczasz, że mi lekko było przybrać maskę obojętności? Lecz bałam się, drżałam, abym nie obudziła w tobie nadziei, abym może gasnącego uczucia nie roznieciła? Więc przebacz, więc żalu nie żyw!... Sercu rozkazać trudno! Ogrom wyrządzonej waćpanu krzywdy łamie mnie, przeraża! A przecież nie chciałam jej dla ciebie, a przecież, od chwili, gdym cię zrozumiała, każde słowo, każde żywsze odezwanie trzymałam na wodzy!