Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 01.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pytaniami, przeskakując z przedmiotu na przedmiot, wspominając chwile spędzone nad dykcyonarzem edukacyjnym Filassiera, „żurnalowemi“ rozmówkami i efemerydami“ francuskiemi.
Żanetka — w kilka minut zdążyła zwierzyć się przyjaciółce ze wszystkich swoich kłopotów i trosk, a to począwszy od sukien,których dotąd nie wykończył nieznośny Joubert, a skończywszy na niezrozumiałym dla niej niehumorze Wiktora Ossolińskiego, który coś sobie upatrzył do jednego z Walewskich, zresztą najniesłuszniej w świecie. Na nazwisku Walewski — Żanetka utknęła i zapytała znienacka:
— Ale przecież i ty jesteś Walewska!... Może to kuzyn!?...
— Zdaje się! — odrzekła wymijająco szambelanowa.
— Musisz mi przedstawić męża!... Czy jest z tobą?...
— Jest!
— Ach, to doskonale!... Nic się nie zmieniłaś! Myśmy dopiero dwa tygodnie temu przyjechały. Nie chcieli nam wydać paszportów, bo to czas wojenny!... Ile było strachu!.... Badania na rogatkach, zatrzymywania, stacye, wojska masy całe. Gdyby nie pismo generała Benigsena, nie wydostałybyśmy się do Warszawy! Nie uwierzysz jak się cieszę, że cię widzę! Było mi tu bardzo obco!... No, ucałuj mnie!... Tylko cóż ty, mężatka... pani... jak?
— Anastazowa Walewska!
— Czekaj... czyś nie krewna tej Walewskiej... bo... właśnie Wiktor opowiadał przed chwilą!... Monsieur Victor!...
Młodzieniec, kręcący się w pobliżu podszedł z ukłonem.
— Raczyłaś mnie pani wołać!...
— Raczyłam! — potwierdziła z komiczną powagą Radziwiłłówna. Proszę o najpiękniejszy... na jaki pan zdobyć się może, ukłon! Voilà... Chevalier Victor Ossoliński... nieznośny z nieznośnych!... A to moja przyjaciółka Marysia Łączyńska... Tak! Dla mnie zawsze droga, serdeczna, dobra Marysieńka!...