Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 01.djvu/269

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Duc Bassano zatrzymał się, jakby dla podkreślenia swego wyznania i dokończył ciszej.
— I ta przyjaźń skłania mnie do uwagi... do bardzo życzliwej uwagi, niech pani zaniecha mieszania się do polityki, niech pani nie da używać się za narzędzie!...
— Lecz mości książę! Nie mam najmniejszych inklinacyj, a tak się mało znam na tem, doprawdy...
— Wierzę, w zupełności wierzę! — przerwał pospiesznie pan Maret. — Ale, bo właśnie dziś, tutaj, w rozmowie z generałem Vincent... udzieliłaś mu wiadomości o przybyciu kurjera od naszego ambasadora...
— Lecz, wszak książę Borghese...
— Rozumiem, popełnił nieostrożność, ale nie należało powtarzać tej wieści posłowi austrjackiemu!...
— Przepraszam, nie przypuszczałam, nawet sądziłam... na myśl nie przyszło, że książę Borghese mówi coś takiego, czegoby nie należało! Bardzo mi przykro....
— Niechże pani raczy nie brać moich słów do serca!... Nie wątpię o jej dobrych intencjach! Luźna a życzliwa uwaga moja nie jest do pogardzenia!... Cesarz nie znosi mieszania się kobiet do polityki! Cesarz nie znosi!!...
— Cesarz?! — zapytała ze zdumieniem pani Walewska, zwracając swe wielkie, szafirowe oczy na ministra.
L’empereur! — rozległ się od progu sali donośny głos mistrza ceremonji pana de Ségur.
Maret z ukłonem cofnął się od szambelanowej ku Davoustowi i księciu Bergu.
Na sali powstało ogólne poruszenie, poczem zaległa głęboka cisza, dająca możność rozróżnienia nerwowych kroków Napoleona i cichych stąpań, idących zanim Duroca, Berthiera i Talleyranda.
Postąpiwszy ku środkowi sali, cesarz lekkiem nachyleniem głowy odpowiedział na witające go zewsząd ukłony i, zamie-