Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 01.djvu/250

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

o wszystkiem. Anastazy jest cierpiącym, każdą dłuższą recepcję prawie odchorować musi, te wszystkie przyjęcia to dla niego wysiłek, zrujnowanie życia! Do niego trzebaby przemówić! Pani byś to mogła uczynić!... Pani byś umiała! Mnie nie zaufa!...
Hrabina pokręciła głową, a spojrzawszy uważnie na piękną twarzyczkę pani Walewskiej, rzekła z naciskiem:
— Żądasz odemnie rzeczy niemożliwej!
— Gdybyś chciała, mam dowód żywy na sobie, ile twoje wstawiennictwo znaczy!...
— Nie w tym razie!
— Otworzyć mu oczy...
— Mylisz się, drogie dziecko, mąż twój widzi doskonale i, jeżeli wytrwa, kto wie, może pójść bardzo wysoko!...
— I pani uważa to za możliwe!!
— Najzupełniej, tylko, powtarzam, jeżeli wytrwa! Hm! Rzecz to nie łatwa, a ma dane, ma wszystkie dane! Jeszcze z Napoleonem! Patrz na jego otoczenie! Chłopców stajennych, palestrantów wypromował na książąt, na duców! Dlaczegoby tytułów lub pióropusza miał poskąpić tak staremu rodowi, jak Kolumna-Walewskich!?... Byle szambelan wytrwał, byle umiał!...
Pani Walewska próbowała żądać bliższych wyjaśnień co do owych zaszczytów, mogących spaść na męża, lecz pani de Vauban zbyła ją kilku półsłówkami, a spojrzawszy na zegar, stojący na kominku, zakończyła raźno:
— Z tobą lata całe zeszłyby piorunem na gawędce! Dwunasta! Mamy ledwie godzinę czasu na toaletę! Trzeba zadzwonić na służbę!...
Szambelanowa podniosła się ociężale.
— Dałabym wiele, żeby nie jechać.
— A posłuszeństwo?!
— Jeżeli marszałek znów!?