Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 01.djvu/241

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

gdyby nie rozdział szybki i przepaść, dzieląca dworek szlachecki od magnackiej rezydencji.
Spotkanie niespodziewane dwóch przyjaciółek po kilkoletniem niewidzeniu, mimo całą pozorną serdeczność, upewniło jeno szambelanowę, że choć zbliżyła się do Radziwiłłów, jednak z myślami, usposobieniem odstała od Żanetki, a teraz trudniej jeszcze niż dawniej mogła ją rozumieć, że ta młodość, która je łączyła, zaczyna je dzielić.
To spotkanie upewniło tylko panią Walewskę, iż idealizowana w oddaleniu Żanetka, zawiodła ją, i nie próbowała nawet wniknąć w duszę przyjaciółki, a dawne zaufnie silniejszemu więzami wzmocnić.
Śród tego opuszczenia, niepewności, w chwili pragnienia cieplejszego słowa, zjawiła się pani de Vauban.
Pani Walewskiej przychodziło na myśl, że hrabina musiała mieć w tem swój cel ukryty, że przywiodło ją coś więcej niż owa mglista sympatja, szambelanowa prawie czytała w twarzy pani de Vauban nieszczerość, rozpoznawała w głosie hrabiny fałszywe tony, widziała każde drgnięcie jej powiek, każdy uśmiech, spojrzenie, dotknięcie zimnej, wilgotnej ręki, a mimo to, nie wahała się całem sercem odpowiedzieć na przyjaźń hrabiny.
Panią Walewskę paliło pragnienie wypowiedzenia się, znalezienia echa dla swych myśli, obaw. Nie pytała, czy ten, kto jej podaje napój ożywczy, ma w tem ukryty zamiar, czy ręką jego kieruje wyrachowanie, wychyliła do dna czarę i poczuła ulgę. Była sama, opuszczona, skrępowana małostkowością męża, wtrącającego się do każdego sepecika, każdego puzderka — aż nareszcie, dzięki pomocy nieocenionej hrabiny, mogła odetchnąć pełną piersią. Wczoraj jeszcze obawiać się musiała kamerdynera mężowskiego, posiadającego wpływ na pana Anastazego i umiejącego wpływem tym