Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 01.djvu/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

czyk król jegomość mało miał z nim kłopotu! Zawsze intrygował, zawsze udawał! Wiemy coś o tem! No, władzy chciał — ale byli tacy, co nie pozwolili! Pan Szczęsny Potocki nie dopuścił, króla jegomości ostrzegł! I nie on jeden!... Byli tam jeszcze inni!...
Szambelan odchrząknął znacząco.
Pani Walewskiej stanęła nagle przed oczyma pamiętna noc w Kiernozi, gdy rodzic jej z imć panami Jerzmanowskim i Kozietulskim zjechali z Warszawy, uchodząc przed pościgiem Targowicy.
— Jeżeli cię zdejmują wątpliwości, toć masz się kogo zapytać, boć żyją tacy, co nie tylko na historję poglądali, ale i... tego! Pepi warcholił zawsze! Warcholił za nieboszczyka króla, warcholił za Kochlera, a teraz chce warcholić za Napoleona — tylko, że mu się to nie uda. Cesarz wie, na kogo tu liczyć można, komu zaufać — a jeżeli nie wie, no, to znajdą się tacy, którzy go ostrzegą!... Zwąchali się z Wybickim, obieżyświatem...
— Posłem! — dodała mimowoli pani Walewska.
Szambelan drgnął.
— Gdzie!? Jakim posłem!? Awanturnikiem! Zawadjaką, trefnisiem! Wybicki! Gromada szaraków po pijanemu obwołała go i co?
— Toć Konfederat!
— Właśnie! Póki dobroci królewskiej starczyło, póty bełtali czystą wodę, mącili, bili się w piersi, zaklinali się, a kopali dołki!... Może imć pan Ignacy był inny, a może Kołłątaj? Teraz widzi im się, że nareszcie ich panowanie nadeszło! Ale nic z tego Kolumna-Walewski jeszcze żyje, Kolumna-Walewski potrafi dotrzeć, gdzie trzeba!
— Nic się przecież takiego nie dzieje.
Szambelan na tę cichą uwagę zatrząsł się ze zgrozy.
— Dla waćpani oczywiście! Dla waćpani jest tylko pa-