Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 01.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

most na Pragę — nie pamiętasz mości Gorajski o wycieczce z Żanetką i Ossolińskim ku Jabłonnej!
— Więc to dało powód?
— Do takich dziwnych wystąpień jak twoje.
— Doprawdy, nie przypuszczałem nawet! Pamiętam wybornie — sam nie wiem, jak mam przepraszać!
— Zbyteczny trud z waćpana strony!
— Nie przypuszczałem, aby złośliwość ludzka tak daleko zajść mogła!
— Raczej pańska łatwowierność!
— Zawiniłem bardzo!
— To przyznanie się niewątpliwie świadczy pochlebnie o pańskiem sumieniu...
— Pani — Marjo!...
— Daruj, panie kawalerze! — odrzekła zimno szambelanowa i, spostrzegłszy nadchodzącego męża, podniosła się i poszła ku niemu.
Pan Anastazy był jeszcze zalterowany po rozmowie z cesarzem.
— Wracamy do domu?! — zagadnęła szambelanowa.
— Zapewne, zapewne! Uważałaś, cesarz był łaskaw, niezmiernie łaskaw — pytał się — o wiele rzeczy się pytał! Chociaż „dąbrowszczycy“ intrygują — a nawet kto wie, czy nie Małachowski...
Pani Walewska nic nie odrzekła na domysły męża. Szambelan trzasnął ze złością tabakierką.
— Ciebie to nic nie obchodzi!
— Owszem — lecz późno!
— Jeszcze muszę z Muratem.
— Chcesz widocznie abyśmy ostatni wyszli! Patrz — księżna Dominikowa ma się ku wyjściu!
— Masz słuszność! Wychodźmy! Niema cesarza — niema Walewskiego!