Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 01.djvu/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

roztargniony! Uważałaś! Trzy razy pomylił kontredansa! No, wiesz, nie myślałam nigdy — taki wielki człowiek, żeby nie wiedział, gdzie powinien być „balans“, a gdzie ukłon!... A co powiedział pani wojewodzinie — strach!... Jeszcze teraz nie może do siebie przyjść!... Maman urażona. Ma słuszność!... A co ja się uśmiałam!.. Marie, pocałuj mnie — tu — tu — nachyl się nieznacznie! Tak!... Dziękuję ci! Jaką ja mam ochotę cię uściskać — nie imaginujesz sobie! A wszystko przez tego nieznośnego cesarza! Ma foi zaczyna mnie już nudzić!...
— Ale, Żanetko! — odrzekła wesoło szambelanowa, znalazłszy miejsce na wtrącenie kilku słów między jednem westchnieniem księżniczki a drugiem, — macie tu wyborny kącik — powiadam ci, że tu lepiej jak na tej kanapie... Po za tym wałem panów!...
— Nic nie widać!...
— Lecz za to swobody więcej!
— Ach — jak mi żal biednego Wiktora!...
Księżniczka zamyśliła się. W tejże samej chwili przed miejscem, zajmowanem przez panią Walewską, mur fraków i mundurów rozstąpił się nagle i jął się usuwać na boki, roztwierając widok na salę.
Szambelanowa zmieszała się. Żanetka przyjęła ten ruch z zadowoleniem.
— A przecież się domyślili! Widzisz, cesarz stoi z Durociem!?... A co, mówił ci co o spotkaniu!?... Musiał mówić! I nie pytał o mnie!?...
— Nie mówiłam wogóle!...
— I... i... wcale nie wspominał o mnie!?...
— Nie przypominam sobie!...
— Proszę! Tego się niespodziewałam!... Taki, powiadali wytworny kawaler! A cóż, mniejsza o to!... Patrz! Przysięgła-