Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chów, rozdawanych tu na wiązarek do każdej szklanki ponczu!
Bem porwał za furażerkę, przypasał szpadę i, rzuciwszy pieniądz na stół, wybiegł z alkierza i, nie poglądając ku stolikowi za filarem, wysforował się na środek iżby ku wyjściu.
Tu atoli śmiertelna głusza, która raptem zaległa kawiarnię, zmieszała pułkownika.
Bem postąpił niepewnie naprzód. Mur stłoczonych głów zagrodził mu przejście a równocześnie ponad głowami jakiś głos przeraźliwy wrzasnął:
— Obywatele!
Pułkownik, rad nie rad przystanął.
Tymczasem mówca przygodny, po wyrzuceniu pierwszego zawołania, jął prawić o rewolucji francuskiej, o dziejach Konwentu, o Dantonie, o Robespierze, o Mirabeau, o równości stanów, o knowaniach szlachty, o tem, kto wogóle zgubą jest ojczyzny — aż do przesłanek, od historycznych wspomnień, zaczął staczać się do dziejów ostatnich miesięcy, ostatnich dni.
Bem słuchał, z początku obojętnie burzliwej mowy, ledwie bacząc na jej treść, lecz gdy już nie tylko Rząd narodowy z senatem i sejmem cięgi brał, lecz i armji epitety dosadne się dostały — pułkownika dojęło. Ale i nie jego tylko, bo ze wszech stron kawiarni rozległy się okrzyki protestu.
— Wojska nie tykać! — Wara od wojska! — Milczeć!
Mówca atoli nie dał się zbić z tropu. Dźwignął hardo głowę i rozśmiał się wyzywająco.
— Cha-cha! Bronicie armji! O którejże myślicie? Czy o tej, którą pędzą bez celu, ładu i planu, którą demoralizują, która daremnie błaga, by ją prowadzono na boje, czy o tej która knowania prowadzi z nieprzyjacielem, która czyni wszystko, aby nas zaprzedać, aby nas zgnębić, aby spiskować, aby wytrącić pierwszej oręż z ręki! Ja, obywatele, o tej drugiej mówię! I na tę wołam do was o pomstę! O pomstę na szpiegów, na sprzedawczyków, na panków, na szlachtę, na łotrów!...
— Na łotrów!! — zawyła ponuro izba.