Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/334

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

oficer z pałaszem w ręku... Tuż przed nim tarzał się we krwi jeden z oberwańców. Czarnecki siedział pod ścianą z rozpłatanym policzkiem.
— Śmierć szpiegom!
— Z drogi zbóje! — zagroził oficer i wpadł na drugiego oberwańca i ciął go po ręku.
— Do nas obywatele! — Chwytać zdrajców!!
Oficer atoli tak zręcznie natarł, iż od wyłamanych drzwi odpędził napastników. Postacie niewieście wyrwały się na kurytarz, oficer za niemi zaczął się cofać.
Sikorski a w ślady jego garbus i Kościołowska rzucili się za uchodzącymi.
— Będziesz wisiał, mości pułkowniku! — chrypiał augustowski partyzant, następując nań pochylonym karabinem.
— Nikczemniku!
— Tu jest Bem! Tu największy ze zdrajców! — Do mnie, obywatele!
— Brać Sikorskiego!
Sikorski, osłaniany od boku przez drąg garbusa, parł coraz zajadlej. Bem wytrzymywał pałaszem natarcia, uchylał żądła bagnetu, wymykał się drągowi i cofał poprzez kurytarze i komnaty zanikowe.
Kościołowska wrzeszczała o pomoc a miotała obelgami.
Ale szczęście Bemowi sprzyjało, bo nietylko zdołał ujść śmiertelnego razu, który mu garbus gotował, lecz przejście zagrodzić stołem i wpaść do następnej komnaty i drzwi na zasuwę zawrzeć.
Pogoń była przerwana na chwilę.
— Bem atoli czasu nie tracił, zamknął i wtóre drzwi i dosięgnął trzeciej, wązkiej izdebki. Na tle okna, dwa splątane cienie się ukazały.
— Pani kapitanowo!
Cichy spazm mu odpowiedział.
— To ja, Bem!
— Ratuj! Przez Boga!
— Odwagi! — Okno wychodzi na taras! — Rwijcie firanki!