Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/316

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lery i z niepowodzenia oręża polskiego i z trwogi o rodzonych i ze zbliżania się nieprzyjaciela!
Rozumiano się znakomicie i baczono na lada objaw złowrogi.
Z początku członkowie Rządu tuszyli sobie, że sam powrót ich do stolicy uciszy wrzenie, zwłaszcza, że dla ludu warszawskiego mieli wspaniały raport z deputacji do Bolimowa, mieli Dembińskiego, mieli niesłychanie doniosłą zmianę konstytucji, bo poddanie wodza rozkazom Rządu, no i tuzin konceptów na odwołanie się do obywatelskiego ducha szlachetnych mieszkańców. Lecz że te, dotąd niezawodne, środki nie zdawały się skutkować, więc nie zaniechano wzmocnienia posterunków gwardji, pomnożenia patrolów, wart i gubernatorskiej czujności.
Aliści Warszawa odpowiedziała na te zarządzenia jeno głośniejszem szemraniem. Klub patrjotyczny do otwartego nawoływał buntu. Pisemka, pamflety, plakaty na rogach ulic wróżyły niechybną śmierć zdrajcom i kunktatorom. W koszarach sejmikowano niby u Honoratki.
Rząd zebrał się na nieustające obrady...
Warszawa drżała w posadach, hukiem podziemnym zwiastowała nadchodzącą godzinę wybuchu — a pałac Radziwiłłowski precz się zastanawiał, jako należy sobie począć i nie poczynał nic zgoła. Lecz że chwila była groźna, więc członkowie Rządu radzili dalej, bez przerwy, dzień i noc, dwa dni z rzędu i trzeciego dnia jeszcze trwali dla dobra ojczyzny w fotelach sesjonalnej sali — choć był to dzień świąteczny, dzień Wniebowzięcia!...
Nie było zgody w Rządzie. Dawne przymierza oligarchów znikły. Pięć ciągle było zdań. Morze słów wylewano o potrzebie wdrożenia uszanowania dla władzy, o silnem ramieniu, o rozpaczliwych terminach, o zewie ludu, o tem gdzie, kiedy i jak która rewolucja, która rzeczpospolita, które państwo w podobnych terminach bywało i jak się z nich dobyć mogło lub dobyło...
A równocześnie każdy z pięciu członków innych wyglądał zbawców, każdy z nich radził a nasłuchiwał, czyli upragniony nie nadejdzie odzew.