Strona:Wacław Gąsiorowski - Bem.djvu/287

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Cha — cha! — Doskonale Zarzycki! — To cię ściął!
— Trzaby świeżej buteleczki, paje grafie! — nastręczył się podporucznikowi Olechowski, który był, korzystając ze zgiełku, wlał resztę do swego kubka.
— Dawaj jegomość, co trzeba!
— Nie pytaj!
— Chcem słodkiej wódki i biszkoptów! — naparła się panna Władka.
— A ja szampana! — pisnęła wybredniejsza panna Rózia.
— Ot nam powiedziała! — podchwycił z fantazją podporucznik. — Hej, stary wszystkim szampana!
— Wiwat!
Zapowiedź tak sutego poczęstunku wzmogła ochotę artylerzystów. W dumę wbiła kawiarniane panny, wywołała radosny popłoch za szynkwasem a wreszcie strzeliła korkami.
— Za podporucznikowskie epolety pana grafa! — Niech żyje Iliński! — zagrzmiały głosy.
— Nie przyjmuję! — wykrzyknął zawadjacko podporucznik. — I piję za nasze przyjacielstwo, za służbę naszą żołnierską! Epoletów mi nie wymawiajcie! Z wami w jednym ogniu na nie pracowałem i z wami na wasze pracować będę! W wasze ręce!
— Ale najpierw my panu grafowi wystukać pomożemy porucznikowski awans!
— Wiwat druga kompanja artylerji gwardji!
— Wiwat nasz pułkownik!! Wiwat Bem!
— Bem — Bem! — beknął z kąta wuj Olechowski, któremu wino na dobre zaczmerało.
Podoficer Zarzycki ściągnął brwi i napomniał ostro.
— Co waćpan tam!
— Akkomoduję się, dobrodzieju! Bem, paje, wiadomo!
— Jakto? — Co?! — zagadnięto natarczywie.
— Oficer, paje! Pod Ostrołęką, paje, harmatami całą armię, paje, zbębnił! A jakże! Znam! I owszem. Pół roku ledwie — kapitan, major, podpułkownik, pułkownik! Tylko cóż, wstydu mi przyczynił! A tak, siostrzanka z pa-