Strona:Wacław Filochowski - Czarci młyn.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czenie, zręczność i panowanie nad sobą rokują przedsięwzięciu zupełne powodzenie. W przeddzień stanowczego kroku zamierzam przejechać się z Ramolem po parku i pod oknami pałacu księżnej, by nie tylko ta zardzewiała w przesądach arystokratka, lecz i jej służba, mogły stwierdzić niesłychane podobieństwo między Ramolem i Delmarem. Mam więc niepłonną nadzieję, że gdy Delmar zginie, już na Nowy Rok będę przyjmował wizyty we własnym pałacu poselstwa.
Pan minister z wrodzoną mu bystrością zauważył, że pani Beata mogłaby z korzyścią być użyta przez nas. Istotnie, nadaje się ona doskonale do wywarcia wpływu na redaktora X, tego najzajadlejszego przeciwnika naszego państwa. Dziś będę badał tę damę, jako materjał na demona. Zacznę od pasportu, którego, notabene, nie dam, choć Beata onegdaj w porywi1 śmiesznej. naiwności oświadczyła, że na święta do naszej stolicy bezwarunkowo pojedzie i to legalnie, za moim pasportem, jako obywatelka naszego państwa. Podniecenie jej doszło do tego stopnia, że usiadła na dzwonku alarmowym, co wywołało w biurze poselstwa popłoch zgoła zbyteczny i wtargnięcie do mego gabinetu przestraszonych urzędników.
O zajściu melduję, wierząc, że pan minister nie da posłuchu oszczerstwom i plotkom, jakiemi z tego powodu niechętni mi ludzie mogą zasypywać ministerjum.
Ujawnia się tendencja noszenia kolorowych muszek do żakietu. Przypuszczałem, że będzie to wyglądało gorzej. Skarpetki w srebrne prążki, kamizelki mocno wycięte. Damskie dessous lila z koronkami Victoria.
Raczy Pan Minister być spokojny o posterunek, z którego mam zaszczyt rozglądać się w położeniu. Mar-