Strona:Władysław Stanisław Reymont - Rok 1794 - Ostatni sejm Rzeczypospolitej.djvu/299

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się prymasostwem, hetmana Imperatorowa ukontentuje wielkorządztwem Litwy, Zabielle pozwolą złupić choćby całą koronę, kasztelana uhrabią wraz z jego zięciem, drugim też nie pożałują słusznego panis bene merentium. A zawiedzie karta, podyndamy na konopnych szarfach, jak to nam z cicha profetują zelanci. Bo i w Polsce może się wzbudzić sumienie. Patrzycie mości panowie, jakbym miał w głowie roksolany? — rozśmiał się swobodnie. — Mam przytomną imaginacyę, ale czasem brzydną własne i cudze gałgaństwa, że człowiek rad pluje sam sobie w twarz. Wracajmy jednak do deliberacyi nad ratowaniem ojczyzny! Mamy mówić o prorogacyi sejmu?
— Konkluzya z tego, że Bachus i Wenera sił nie krzepią — szepnął biskup.
— Nie krzepią też podłe praktyki — wybuchnął niespodzianie. — Muszę wyjść, duszno mi od tych łajdackich fetorów, Zubow na mnie czeka.
Biskup zagrodził mu drogę i coś długo a gorąco przekładał.
Zaręba już nie mógł dłużej wytrzymać, musiał uciekać, aby nie paść trupem z gniewu lub nie oszaleć. Jak się wydostał z pałacu i jakim sposobem przeszedł swobodnie przez gęste patrole, krążące po mieście, nie umiał później powiedzieć. Poniósł go jakiś huragan wzburzenia i przeprowadził.
Kacper czekał w domu z relacyą o nowych werbunkach, Staszek przekładał szczegółowe rozłożenie bateryi dokoła Grodna, ojciec Serafin zjawił się z jakimś karteluszkiem, który trzeba było odczytać za pomocą