Strona:Władysław Stanisław Reymont - Rok 1794 - Ostatni sejm Rzeczypospolitej.djvu/293

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Spróbuję. Będzie cierpiał, będzie przysięgał na ludzkość i swoje wnuczęta, rozchoruje się z alteracyi na żołądek, ale może się zgodzi.
— Przeczytam waszmość panom spis, a nie sprzeciwię się, jeśli kto dołoży do niego jakiego przyjaciela — uśmiechnął się jadowicie.
— Gdybym tam mógł pomieścić moich kredytorów! — westchnął Bieliński.
— I bez tego nie zostaną usatysfakcyonowani — mruknął jakoś żałośnie kasztelan.
Bieliński okrył się obłokiem dymów, a biskup jął odczytywać nazwiska tych cnotliwych, którzy się żarliwie opowiadali za ojczyzną, tych, którzy jej wszystką mocą bronili na sejmie przeciwko drapieżności ościennych potencyi i przeciwko zbrodniczej powolności zdrajców.
Zarębę ogarnęła gorączka i powstrzymywał się całą mocą, by się nie rzucić na te nikczemne Judasze. Przemógł się jednak i słuchał dalej biskupa, który, oddawszy listę proskrypcyjną Ankwiczowi, szeroko rozwiódł się o szkodliwości egzulantow siedzących w Dreznie i Lipsku.
I znowu padły jakby wydane pod topór nazwiska najszlachetniejszych.
— I. Potocki, bywszy marszałek, X. Kołłątaj, bywszy podkanclerzy, J. Weyssenhoff, bywszy poseł Inflancki, J. U. Niemcewicz, St. Sołtan — czytał prędko — pominę mniejszych, ale ci to są prawi hersztowie i wichrzyciele, podżegający kraj do buntów, ci to są posiewcy przewrotnych maxim jakobińskich, nieprzyja-