Strona:Władysław Orkan - Nad urwiskiem.djvu/222

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pił i dospómógł, bo miał z czego, moiściewy... Gruntu było niemało — lasów nie brakowało...

(Słychać zdala fujarki i polanny)

ŚPIEW.
«Hej!... Było życie, było!
Stary ociec gwarzył:
Słonko jaśniej świeciło,
Chleb sie ludziom darzył»...

(Potrójne echa).

Gazda. Pamiętam... Ociec mój wypasał sześć par wołów... Owiec miał ze trzysta...

(Fujarki i polanny)

ŚPIEW.
«Hej!... Były czasy, były!
My ich nie zaznali —
Rok po roku przechodzi,
Czas ucieka dalej»...

(Potrójne echa).

Gazda (patrzy zamyślony w ogień, potem ociera łzy rękawem i szepce:) Mieły mocny Boże!... Mieły mocny Boże!... Na co to przyszło, na co... Na jaki mizerny koniec człekowi...
Macocha. Tak przychodzi... (ogląda się z niepokojem).
Gazda (kiwa głową szepce:) Biedny, oj biedny!