Strona:Władysław Orkan - Herkules nowożytny.djvu/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Choć ja bym wolał to u siebie w domu... bez utrudzania księdza proboszcza — wyraził życzenie David. — Czy można by tę odbitkę wyciąć?
— Owszem, można, jeśli rzecz tego wymaga. Ale robota u mnie w gabinecie — i w obecności mojej. To warunek.
Nie opuszczał się ksiądz Łopatka na pojętność malarza, choćby to był i David. I, jak się pokazało, miał uzasadnione racje ku temu. Któż wie, jakby był portret wypadł, gdyby nie jego osobisty dogląd i kontrola. To nos się okazał za mały, to czoło za niskie, to znów podbródek za wielki i wiele jeszcze innych niemniej poważnych uchybień. Wszystko to musiał malarz za jego wskazówkami zmieniać, ujmować lub dociągać, jak z orzeczenia wypadło. — Tak Napoleon poprawiał Davida.
W czasie całego ciągu malowania, a trwało ono dość nie krótko, gorączkował się ksiądz Łopatka — nieraz obiadu nie skończywszy wołał przez sień w stronę kuchni, gdzie było państwo Józefiny:
— Niech się stawi mój nadworny malarz! Będziemy kontynuować portret.
Ostatecznie pod jego genialnym wzrokiem i przy pomocy pomiarki — tak bądź co bądź wytrawny artysta, jakim był David, wkroczył wreszcie na tory właściwe, to znaczy zbliżył się do ideału odbitki.
Za jakiś czas „odpowiednio powiększony Na-