Strona:Władysław Orkan - Drogą czwartaków od Ostrowca na Litwę.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
ROZDZIAŁ DWUNASTY.

Wszedł pułk nasz teraz na ziemię podlaską... Poznałby ci ją każdy — tę męczennicę niewspółczesną — bez pośrednictwa map i przewodników: po krzyżach kołodrożnych.
Ileż tych krzyżów... Wznoszą się koło dróg, po polach, chylą się, idą w różne strony. A już cmentarz, gdy się nachodzi — cały zalesiony nimi. Wszystkie zasię jednako wysokie, jak drzewo, które dźwigało Chrystusa. Napisy na nich z różnych lat, najczęściej białoruskie.
Najbliższy postój wypadł nam w Sycynie. Kwatery naszły się przestronne, jednak pobytem Moskali skażone. Wszędzie, w stodołach, w obejściach raziły oczy ślady niedawnego postoju kozaków.
Ponad wsią wznosił się pagórek z krzyżem pochylonym. Tam też pułkownik kazał postawić namioty.
Bataliony nadeszłe jeszcze się nie zdążyły rozkwaterować, gdy przyszedł rozkaz: Iść dalej. Jako cel na dziś, oznaczono Worsy.
Pod wieczór dobiliśmy do onych Worsów. Tu, jak i w poprzednich wsiach, chaty poroztwierane, zgrabione. A nie palono tych wsi jeno, jakeśmy