Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/312

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 308 —

— Na miłość Boga, Ogarek — przestrzegał — ostrożnie ze światłem. Jedna iskierka, a wyskoczymy w górę jak granat.... Po ziemi jest rozsypany proch i siarka....
— Nie bój się, Ariodantes! — odparł Ogarek, który w tej nawet drażliwej chwili nie tracił swojej wesołości, — To jedyny sposób, w jaki byś się mógł dostać do nieba, jeżeli sklepienie tego lochu nie bardzo twarde....
Ledwie tych słów domówił, kiedy pod stopą jego prysnęła iskra i podleciała w górę niebieskim płomykiem.
Porwisz krzyknął i szybko przykrył iskrę kapeluszem....
Wszyscy stanęli, dowiadując. się, co zaszło.
— To nic, mości rotmistrzu, to nic! — mówił nie tracąc kontenansu Ogarek — wspomniałem o Kwackim i o niebie a Lucyfer protest zakłada z piekła, bo zawerbował Kwackiego na sztucyunkra...
— O do sto kroć kroci!.... — zaklął — nagle Kwacki — stać na miejscu ani kroku!!
Komenda Kwackiego była tak sta-