Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/237

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 233 —

Lwów. nie bardzo miłe; nudami i jednostajnością psuje żołnierza — już ja to dobrze rozumiem. Oto mości rotmistrzu, dla czego byłeś złym oficerem!
Fogelwander nic nie odpowiedział, ale czuł, że pułkownik powiedział prawdę.
— Co innego, mówił dalej pan pułkownik Korytowski, kiedy zgniłe nudy przerwie strzał nieprzyjacielski! Wtedy się wie, że się jest żołnierzem, i na co się jest żołnierzem. Złoty bandolet idzie wtedy w górę, zniechęcenie znika, kwasy ustają, i jeden tylko honor rozstrzyga. Oto mości rotmistrzu, dla czego teraz będziesz dobrym oficerem!
— Zaprawdę będę takim, pułkowniku! — zawołał z wyrazem szczerego zapału Fogelwander.
— Jestem tego pewien, i dam ci nawet jasny dowód mojej pewności. Jesteś zdolnym i walecznym; byłeś oficerem francuzkim i masz wyższe wiadomości wojskowe. W całym garnizonie nie ma więcej nad trzech oficerów, co służyli w wielkich, wzorowych armiach zagranicznych: ja, ty i rotmistrz Narwoy. Podzielimy się pracą. Ja będę tu i tam,