Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Meksyk.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Publiczność była już znudzona historją młodej Alzatki i Niemca. Teraz mamy pokój, trzeba dać coś innego. Mieliśmy dość wojny. Trzeba zapomnieć — trzeba się bawić! Dzisiaj dajemy film amerykański, — boki ludzie będą zrywać ze śmiechu!
Stara uczuła, że nogi się pod nią uginają.
— Nie widzieć go więcej! nie widzieć go więcej! — jęczała. — Zabito mi go poraz drugi!
Ludzie, zdążający do kina, otoczyli słaniającą się ze znużenia kobietę. Odźwierny usiłował rozweselić starą.
— Odwagi, moja pani — nie umrzyj czasem w dniu tak szczęśliwym, dlatego tylko, żeśmy zmienili program. Zresztą... zresztą...
Poprosił kasjera o gazetę i, stanąwszy na palcach, aby być bliżej światła wysokiej zawieszonej lampy, zaczął szybko przebiegać ogłoszenia, mrucząc sam do siebie.
— No, gdzieś muszą przecie pokazywać tę głupią historję alzatki. Z pewnością będzie gdzieś w kinach piątego rzędu... Aha! otóż jest!
I zwracając się do starej, podał jej adres ulicy i kina.
— Trochę to daleko, moja biedna pani, na przedmieściu Grenelle — na drugim końcu Paryża, ale kolejką podziemną... Będzie pani mogła oglądać tam swego wnuka przez cały tydzień.
Stara znalazła się znowu na ulicy. W głowie jej pozostała myśl jedna tylko.
— Zabili mi go! Dzisiaj, kiedy cały świat się cieszy, zabito go poraz drugi. Ale zmartwychwstanie gdzieindziej.
Sięgnęła do kieszeni i znalazła pustkę. Po uporczywych poszukiwaniach wydobyła kilka miedziaków... właśnie tyle, aby zapłacić wejście do kina w Grenelle. Na kolej podziemną nie pozostało już nic. W upoje-