Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Mare nostrum.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się uciekała, ale nie wymieniając nigdy współtowarzyszy pracy ani celu, w jakim to było czynione. Najczęściej zresztą wykonywała coś, nie wiedząc nawet, jaki będzie wynik jej wysiłków: kółkiem będąc w olbrzymiej machinie, wiedziała o najbliższych zazębieniach, nie znała jednak reszty mechanizmu ani wypadkowej jego funkcjonowania.
Ulises dziwił się, iż agenci w szpiegostwie posługiwali się nieraz tak nieprawdopodobnemi, śmiesznemi wprost sposobami.
— Ależ to romans kryminalny: to środki, godne śmiechu, jakich się każdy może nauczyć z książek lub melodramatów.
Freya potakiwała. Właśnie dlatego ich używano. Najpewniejszym sposobem zdezorjentowana przeciwnika jest stosowanie środków zwykłych, codziennych. Bismarck wprowadził w błąd całą dyplomację europejską, mówiąc poprostu prawdę: istotnie, nikt nie byłby w stanie uwierzyć, że prawda płynać może z jego ust.
Pani Talberg pokazała kiedyś marynarzowi kilka swych fotografij z przed paru lat. Jedne z nich robione były w Japonji, inne w Transwaalu.
— Wszędzie byłam! — twierdziła z dumą.
— A w Paryżu! — spytał marynarz.
Zawahała się narazie, po chwili jednak skinęła potakująco głową. W Paryżu bywała często. W czerwcu 1914 mieszkała właśnie w Grand-Hotelu. Na szczęście zawiadomiono ją na dwa dni przed wybuchem wojny, dzięki czemu nie została osadzona w obozie koncentracyjnym... Więcej jednak nic nie chciała powiedzieć. Wymowna była i szczera, gdy chodziło o sprawy dawniejsze, na wspomnienie jednak najświeższych poczynań osłaniała się rezerwą, pełną niepokoju i lęku...
Doktorka od pewnego czasu zaniechała swych wycieczek. Natomiast zaczęto ją odwiedzać coraz liczniej. Zdarzało się, iż gdy Ferragut chciał wstąpić do niej, Freya zatrzymywała go, mówiąc:
— Nie chodź tam... Tam jest teraz narada.