Strona:Verner von Heidenstam-Hans Alienus.djvu/219

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kie cztery zbiły się w gromadkę i krzyczały tak, że im oczy wyłaziły — z orbit.
— Widzisz? — powiedział Hans Alienus, podchodząc do uspokojonego starca — Urządź zawsze wszystko w ten sposób, by kobiety mogły mieć słuszność, a unikniesz sporów!
— Masz więcej rozumu, niż się zdarza u prostego wykładacza mebli! — rzekł starzec, dotykając pomarszczoną ręką pleców Hansa — Pierwsza to oznaka mądrości umiejętność postępowania z kobietami, gdyż stanowią połowę świata. Może chcesz zostać u mnie, jako mój niewolnik?
— Nie chcę, ale radbym zostać u ciebie, jako człowiek wolny i pomagać ci w pracy.
Zgodzono się na to i obaj poszli, rozmawiając, ku domowi, za nimi zaś biegły hałaśliwe okrzyki kobiet.
Godziny spędzone w Hadesie, w dusznem powietrzu grot podziemnych, przejęły jednak członki Hansa Alienusa chłodem, którego usunąć nie mogły nawet ciepłe promienie słońca, tak że mu szczękały zęby. Starzec zdjął zeń tedy odzież, zanurzył go aż do piersi w kupie świeżego nawozu wielbłądziego i kazał trzem córkom dotrzymywać mu towarzystwa. Po niejakim oporze usłuchały, pogwarzyły jeszcze o stłuczonym dzbanku, potem zaś przyniosły z chaty miseczkę z kilkoma kulkami i jęły uczyć cudzoziemca gry, zwanej „kamienną perłą”.
Tak to dostał się pod Babilonem, w kupę nawozu wielbłądziego Hans Alienus, wybraniec losu.