Strona:Urke-Nachalnik - W matni.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zbyt dobrze mu utkwiła w pamięci scena w Urzędie Śledczym, kiedy stoczył prawdziwą walkę z Anielą.
Zbliżył się do niej i znów zaczął prawić o swym uczuciu.
— Gdyby pani wiedziała, jak ją ubóstwiam... Gotów jestem dla pani uczynić wszystko... Nawet wystąpić z policji, gdyby pani tego zażądała.
— Niech pan nie poniża się w moich oczach — zauważyła Aniela tonem poważnym. — Gotowa jestem przysiądz, że pokojówka, pańska konfidentka, stoi teraz za drzwiami i przysłuchuje się pańskim bredniom. Przecież ona straci respekt do swoich przełożonych.

Komisarz Żarski jakby naraz oprzytomniał. Stanowczym krokiem podszedł do drzwi, które raptownie otworzył. Pokojówka stała u sąsiednich drzwi, zaciekle czyszcząc klamkę skórzawką.
Komisarz zbliżył się do konfidentki i rzekł tajemniczo:
— Ta niewiasta jest dla nas zagadką. Nadaremnie usiłuję od niej wydobyć zeznanie. Jak pani sądzi, kim może być?
Pokojówka odrzekła z filuternym uśmiechem:
— Sądzę, że to jedna z córek Koryntu, albo może jego kochanka.
— Wołkow tu był?
— U niej nie był, ale u jej faceta — w pokoju był, a nawet z nią rozmawiał.
— Jak ten facet wyglądał?
— Wysoki, dobrze zbudowany, z czarnym wąsem.
— Nie, to nie ten, którego poszukujemy.
Pokojówka uśmiechnęła się tylko i wręczyła komisarzowi skrawki podartego listu:
— Oto jego charakter pisma.
— Niestety, nie mamy dowodów, któreby nam po-