Strona:Urke-Nachalnik - W matni.djvu/210

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

która łamie opanowanie mężczyzny, jego pewność siebie i wytrąca go z równowagi.
To wszystko trwało kilkanaście sekund.
I naraz Aniela znalazła się w jego objęciach Chciał ją pocałować, ale Aniela, która przed chwile czekała na to, by ją przytulił do siebie, teraz, gdy się to stało, wyrwała się momentalnie z jego objęć
Został odepchnięty siłą.
Wyjąkał:
— Poniżyłem się w pani oczach, ale nie mogłem panować dłużej nad sobą. Wstydzę się mojej słabości
Aniela ciężko oddychając w pośpiechu zaczęła pakować manatki. Intuicyjnie wyczula, że gdyby to się raz jeszcze powtórzyło, nie mogłaby oprzeć się pokusię...
Inżynier stał bezradny na środku pokoju, nie wiedząc, co z sobą począć.
Aniela odezwała się w pewnej chwili:
— Wszystko, co mi pan miał do powiedzenia, już wiem. Sądzę, że pan lepiej teraz uczyni, gdy sobie pójdzie.
Ale młody człowiek wyczytał z jej oczu co innego. Rzekł:
— Teraz, gdy pani wyznałem wszystko, będę czekał. Będę czekał na pani decyzję ze świadomością, że ona się nigdy nie odmieni. Przyznaję, wierzę w to, że pani mnie kocha. Daję przy tym słowo, że odtąd nigdy nie będę się pani narzucał swoją miłością.
Podszedł do okna, by zaczerpnąć chłodnego powietrza.
Aniela obserwowała go z ukrycia. Różne myśli przebiegały teraz jej mózg. W pewnym momencie zapytywała siebie w duchu:
— Gdzie ta pewność, że i on nie należy do świata przestępczego? Może jest handlarzem żywym towarem? Jego skromność i gładkie postępowanie mogą tym lepiej maskować podstęw i ukryte zamiary7 Kto wie?