Strona:Urke-Nachalnik - W matni.djvu/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tym, czy ma coś powiedzieć, czy lepiej przemilczeć. Wreszcie zapytał:
— Masz męża? Powiedz! Muszę wiedzieć wszystko!...
Twarz jej naraz zarumieniła się. Oczy utkwiła w suficie i cedziła każde słowo:
— Męża nie mam — mówiła spokojnym głosem — ale przyjaciół miałam i mam wielu.
Wypowiedziawszy te słowa utkwiła wzrok swój w twarzy Janka, chcąc się przekonać, jakie wywarły na nim wrażenie.
Zazdrość targała teraz Jankiem w silniejszym stopniu, niż przed tym. Krzyknął w uniesieniu:

— Ale od dziś będziesz należała wyłącznie do mnie! Będziesz tylko moja, bo w przeciwnym razie...
Nie dokończył zdania, ale za to oczy jego mówiły więcej, niźli to wypowiedzieć mógł głos ludzki.
W odpowiedzi na jego pogróżki roześmiała się dźwięcznym głosem:
— Gdy nabiorę przekonania, że naprawdę tylko mnie kochasz, stanie się wedle twego życzenia. A teraz idź! Czas najwyższy!
Popychała go lekko w stronę drzwi, a spojrzeniem przyrzekała mu wiele, gdy będzie posłuszny.
Janek zatrzymał się pośrodku pokoju. Nie miał sił, by stąd odejść. Błagał ją:
— Nie wypędzaj mnie! Oszaleję w oczekiwaniu na dzień jutrzejszy!
Tajemniczy głos podszepnął mu, że Ada chce się go pozbyć, by przyjąć kogo innego. Uczynił ruch, jakby chciał coś zrobić na przekór. Ale Ada zwinnie odskoczyła w bok i oświadczyła:
— Musisz w tej chwili opuścić mój pokój!
Gdy pozostała sama w pokoju, przejrzała się w lustrze i rzekła półszeptem: