Strona:Urke-Nachalnik - Gdyby nie kobiety.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

drzejczak był zajęty innymi sprawami, których nigdy brak w Urzędzie Śledczym. Z drugiej strony, inni, którzy mieli „plecy” w Urzędzie, nie chcieli dopuścić Andrzejczaka do tej roboty. Nie chcieli, by na niego spadły odznaczenia w razie pomyślnej likwidacji bandy Krygiera. Andrzejczak w duchu naśmiewał się z błazeństwa niektórych uczestników pościgu bandy Krygiera. W skrytości Andrzejczak robił w tej sprawie wywiady i zdobył informacje, o których Szczupak nie miał pojęcia.
Andrzejczak domyślał się o co chodzi, ale trwał w milczeniu, czekając z respektem na zlecenia Szczupaka.
Szczupak przez dłuższą chwilę obserwował Andrzejczaka, po czym zapytał go:
— jak się wam powodzi? Jak żona, dziecko? Już czas, byście zaawansowali. Uczciwie zasłużyliście sobie na to.
Szczupak znał słabe strony przodownika Andrzejczaka. Wiedział, że ubóstwia swoją żonę i dziecko. Co do awansu, Szczupak chciał w ten sposób podrażnić ambicję Andrzejczaka.
Ale Andrzejczak odpowiedział rzeczowo:
— Możebyśmy, panie komisarzu, odrazu przystąpili do rzeczy.
Szczupak udawał, że nie spostrzegł tej „niezręczności“ Andrzejczaka i ciągnął dalej:
— Zawsze byłem o was jak najlepszego zdania. Teraz, gdy to zależy ode mnie, postaram się dla was o awans.
— Panie komisarzu, obraża mnie to, że pan zgóry chce mnie wynagrodzić za czyny, których jeszcze nie spełniłem.
— A więc, do sprawy. Domyślacie się, że chcę was przyciągnąć do sprawy bandy Krygiera.
— Krygiera i Klawego Janka znam osobiście — wyjaśnił Andrzejczak. — Pozostałych znam z widzenia.