Strona:Urke-Nachalnik - Gdyby nie kobiety.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

całe życie się obawiał, nastąpiło... Życie utraciło dlań wszelką wartość.
Gdy spojrzał na Anielę, opuściła głowę. Wydawało mu się, że nie jego córka znajduje się w pokoju, nie jego dziecko, które ubóstwiał. To obcy człowiek, obca kobieta.
— Gratuluję!.. — naraz zawołał Stasiek Lipa. — Winszuję!.. — przekłuwał Anielę ironią. A słowa ojcowskie wrzynały się teraz w serce córki z większym bólem, niżby zatapiał w niej ostrze noża.
Janek stanął między ojcem a córką.
— Postawiłeś na swoim? Co? Ty, parszywy psie.
Janek nie odpowiadał. Tylko Aniela wystała, by zbliżyć się do ojca.
— Nie on postawił na swoim ojcze — rzekła. — Żadna siła nie jest w stanie nas rozłączyć. Kocham go!
— Cha-cha-cha — wybuchnął nieswoim śmiechem Stasiek Lipa. — Coś powiedziała? Żadna moc was nie rozłączy?
— Ojcze, nie śmiej się. Należymy do siebie. Jesteśmy już jak mąż i żona..
Ale Stasiek Lipa wybuchnął jeszcze silniejszym śmiechem. Młodzi ludzie jednocześnie pomyśleli, czy Stasiek Lipa nie postradał zmysłów.
— Czy mógłbym z tobą porozmawiać? — spytał Janek Staśka Lipę.
— Ty ze mną.. Nie, nie! Nie chce cię znać!.. Porozmawiaj z moją córką.. Mnie zostaw w spokoju. Moim przyjacielem już nigdy nie będziesz.
— Dlaczego? Czy ci nie wypada?
Stasiek Lipa udawał, że nie słyszy i zbliżył się do córki z zaciśniętymi pięściami.
— Tak tyś się odwdzięczyła?.. Bardzo pięknie z twojej strony.. Miałaś rację. Wszak jestem tylko złodziejem... Ojcu-złodziejowi wszystko wypada. Nawet córka.