Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Że przez świętą krwi ofiarę
Jedynaczki mej ślub święci!“
I weselny orszak śmiele
Biegł na boje, jak na gody,
Szlak zatętniał, a na czele
Był pan domu i pan młody.
Każda z niewiast do modlitwy
Klękła kornie w onej dobie
Za pomyślność świętej bitwy
I za żywot blizkich sobie.
3.
ZGON.
Na skalistej, stromej górze,
Stał warowny zamek stary;
Szczyty wieżyc lśniły w chmurze,
Jak przewidzeń sennych mary.
Lecz choć wkoło broń połyska,
Cicho było jak w klasztorze,
Bo rycerski pan zamczyska
Na śmiertelne upadł łoże.
Konający, wśród modlitwy,
Na przedwczesny zgon nie skarżył,
Lecz o śmierci w gwarze bitwy
Jak w młodzieńczych latach marzył.
Wtem na wałach dano hasło,
Zamek zawrzał jak głąb morza
I z źrenicą pół zagasłą
Konający powstał z łoża.
Z dziwną siłą przywdział zbroję,
Ujął szablę, dosiadł konia
I swe hufce wiódł na boje,
Na przyległe biegłszy błonie.
Jak wśród burzy chmura z chmurą,
Z pędem dwa się zwarły szyki —
77
|