„Kto się za świat swój wyrywa,
„Ten w żadnym świecie nie spocznie“.
Dalej, a dalej! Jakżeż, — źdźbło marne,
Mdłe tchnienie, promyk znikomy:
Lichem jestestwem swojem ogarnę
Bezbrzeżne dziejów ogromy?
Jak struna harfy myśl wytężona
W przestwór daleki, daleki,
W przeszłość i w przyszłość szerzy ramiona,
Przez wieki... wieki... a wieki.
W chaosie czasów z dwóch stron niknące,
Stulecia stanęły w rzędzie:
Dziesiątki, setki, tysiąc... tysiące...
I kiedyż koniec im będzie?
Wieki — po wiekach, era — po erze:
Wciąż nowe czasów obszary;
A ja się ku nim szerzę i szerzę,
Bez tchu, bez przerwy, bez miary;
A ja, posłany ku nim za gońca,
Z lichego wysnuty wątku,
Już siły tracę, a jeszcze końca,
A jeszcze niema początku!
Wieki, wy, wieki, przyjmcie mnie który:
Niech żyję w jednym okresie,
Bo tych wytężeń strasznej tortury
Myśl moja dłużej nie zniesie.
A wieki rzekną: „Nasza opieka, „I nasz przytułek jej na nic; „Z wszelkich wymiarów czasu ucieka „Myśl, wytrącona z swych granic. „Z teraźniejszości ciasnego koła „W przeszłość, to w przyszłość wciąż rwie się; „Kto poszedł za nią, ten żyć nie zdoła „W żadnym już czasu okresie“.
Tak świat po świecie myśl mą odtrąca,
Tak wiek po wieku w przepaść ją ciska;
Błędna, lecz światłem szlak swój znacząca,
Wszędzie obecna, a bez siedliska,
Jak puch, jak liść wśród zamieci
Bez woli, — i, ach, niestety!
Bez treści, steru, i mety Leci i leci... ............
..............
...Wędrówka moja skończona...
Spełnia się najsroższa z kar: