Strona:Trzy twarze Józefa Światły.pdf/252

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pisany nocą w paryskiej „Kulturze”, redagowanej wciąż przez Giedroycia, który trzydzieści lat wcześniej próbował opublikować wspomnienia „lubianego w miasteczku emeryta”.
Herling-Grudziński nie miał, jak sądzę, żadnych wiarygodnych informacji o losie Światły, ale wybrał i obrazowo przedstawił jeden z możliwych scenariuszy jego życia w Ameryce. Jest on równie prawdopodobny jak te, które zakładają, że podstarzały już uciekinier z czasów zimnej wojny mieszka w Nowym Jorku czy Bostonie i handluje w koszernej jatce. Nie można więc wykluczyć, że Światło rzeczywiście żył w jakimś małym miasteczku. Jednak biorąc pod uwagę jego poczucie tożsamości narodowej — przynajmniej ongiś jednoznacznie deklarowane — wydaje się bardziej prawdopodobne, że byłby kantorem w lokalnej synagodze, a jeśli tak, to, zachodząc na szklankę mleka do baru, nie zapominałby o przestrzeganiu reguł kasher. Szkoda, że Herling-Grudziński nie napisał, jaka to była owa „rycząca” melodia: na pewno nie pochodziła z repertuaru pieśni religijnych ani żydowskich, które są monotonne, choć niektórym nie brak wysokich tonów, ani baptystów, którzy śpiewają kojące duszę spirituals. Czyżby emeryt ów był miłośnikiem rapu? Bo chyba nie było w tej zaatlantyckiej głuszy płyty z hymnem dywizji „kościuszkowskiej”, skądinąd muzycznie niezbyt nachalnym. Prędzej znalazłaby się „Międzynarodówka”.
Nie istnieją natomiast — a przynajmniej nie znam ich — żadne przesłanki świadczące, że bezpieka zdołała dopaść zdrajcę, choć na pewno przez jakiś czas o tym przemyśliwano, a może nawet próbowano coś zrobić w tym celu. Nie natrafiłem jednak na żaden ślad, co nie znaczy, że komuś innemu się nie powiedzie. Pułkownicy i generałowie wywiadu i kontrwywiadu PRL nie chwalą swoich towarzyszy broni za wykonanie („ku chwale ojczyzny”) „przedsięwzięcia profilaktycznego”, choć do dziś puszą się w prasie, radiu i telewizji wszechwiedzą i wszechmocą swoją i Resortu. Może uważają, że nie byłby to powód do dumy, ale może jednak nie mają się czym chwalić, ponieważ Światło nie osunął się zalany krwią na grającą szafę? Nie widziałem aktu zgonu ani nagrobka, ani nawet nekrologu poświadczających datę i miejsce zgonu Izaka Fleischfarba vel Józefa Światły vel Mister X. W 1993 r. Jan Nowak-Jeziorański pisał, że Światło „umarł śmiercią naturalną kilka lat temu”, ale nie podał daty. Pewnie jej nie znał. Od trzech osób, które uważam za wiarygodne — cytowanego już tu Włodzimierza Rozenbauma, dobrze zorientowanego w różnych sprawach CIA, Bartosza Węglarczyka, wieloletniego korespondenta „Gazety Wyborczej” w Waszyngtonie, który jako osoba interesująca się sprawami wywiadu miał sporo kontaktów z emerytowanymi funkcjonariuszami Agencji, oraz od Marka Kramera, najlepszego znawcy meandrów politycznych polskich i sowieckich z lat powojennych wśród amerykańskich historyków — otrzymałem jednakowo brzmiące informacje, że Światło zmarł w 1985 r. Z braku innych źródeł przyjmuję tę właśnie datę, a dodatkowe informacje otrzymane od jednego z wymienionych, że zmarł w maju na zawał serca, traktuję jako prawdopodobne. Zresztą i sam 1985 r. nie