Strona:Tomcio Paluszek.djvu/4

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 4 —

OJCIEC. Z wami drogie dzieci!
MATKA. Ach!
PALUSZEK. Spać pójdziemy — zapomnimy o głodzie...
OJCIEC A jutro rano do lasu! Nazbiecie dużo jagódek.
PALUSZEK. Dobranoc wam, moi ukochani! (odchodzi i staje niepostrzeżony za pniem drzewa). Oni czegoś smutni, coś mu dolega... Posłucham, może się czegoś dowiem i ulżę... (słucha)
MATKA. Biedne dziecko! nie domyśla się nawet, co go czeka! Jakież to okropne, że musimy samych w lesie zostawić... zamrę z głodu i zimna... wilgoć w lesie...
OJCIEC. Pan Bóg czuwa nad nieszczęśliwymi i głodnymi, nie rozpaczaj!
PALUSZEK. Aha! wiem już teraz... mają nas w lesie zostawić... biedni rodzice... ale my się nie damy! powrócimy do domu... wolę umrzeć razem w chacie, niż samym w lesie... (wysuwa się z poza drzewa i idzie do domu).

PO CHWILI. CIEMNO
(Dzieci śpią, rodzice również, Paluszek czuwa, udając, że śpi)

MATKA, (budząc się) O moje biedne dzieci!
OJCIEC. Śpij! jeszcze się zbudzą i posły-