Strona:Tajemnicza misja pana Dumphry.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

piero zdaję sobie sprawę, jakiem szczęściem było dla mnie, że los zaprowadził mnie do biura człowieka o tak wielkiej uczciwości i wysokiem poczuciu honoru. Widzę również ile czasu pańskiego zająłem swoim idjotycznym scenarjuszem.
Omówiłem całę tę sprawę z rodziną i moim plenipotentem; wszyscy byliśmy jednego zdania. Prosiłbym pana bardzo o przyjecie załączonego czeku...




HARRY WALDAU

Piątego dnia, za mego pobytu w New Yorku — byłem wtedy wciąż jeszcze bezrobotny — postanowiłem poszukać pracy jako pianista w jazz-bandzie. W Niemczech miałem jako taki ogromne powodzenie i wmawiałem sobie, że jestem świetnym „synkopistą“. Kiedyś wmawiałem w siebie także, że jestem świetnym odtwórcą Beethovena, ale to było już bardzo dawno.
Udałem się więc na giełdę muzyczną, na 68 ulicę. Muzycy dzielili się tam na dwie kategorje: na tych, którzy zapłaciwszy 100 dolarów za wejście, siedzieli w sali, i na tych, którzy nie dali grosza i czekali na ulicy. Czekałem więc na ulicy! Żułem kawałek „chewing gum“ by wyglądać po amerykańsku i czekałem na szczęśliwy przypadek. Prócz mnie

23